Są takie miejsca w Polsce, które przynajmniej raz w życiu należy odwiedzić. Choćby po to, by na własne oczy zobaczyć jak jest, wyrobić sobie obiektywny pogląd na rzeczywistość. Na pewno takim miejscem jest Kostrzyn nad Odrą podczas festiwalu Woodstock. Już w ubiegłym roku planowałem, nie wyszło. W tym roku akurat idealnie pasował mi termin, a więc… wsiadłem na motocykl i pojechałem…
Choć festiwal trwał już od czwartku, dojechałem dopiero w piątek wieczorem. Za 40 zł zakupiłem bilet, który upoważniał do zaparkowania motocykla oraz rozbicia namiotu na terenie wioski motocyklowej. Na rękę założono mi opaskę z numerem 19332… Przyznam, że to bardzo fajna sprawa, gdyż nie tylko motocykl, ale i namioty były chronione. Poza tym organizator zapewnił wystarczającą ilość toalet tylko dla wioskowiczów oraz, co prawda trochę prowizoryczne, ale jednak prysznice…
Szczęśliwym trafem tuż obok spotkałem kolegę, który przyjechał fajnym turystycznym enduro i już po chwili w najlepsze dyskutowaliśmy o wadach i zaletach turystyki motocyklowej. Po około 2,5 h tej dyskusji stwierdziliśmy, że może jednak warto byłoby rozbić namioty, po czym bardzo chwiejnym krokiem udaliśmy się na poszukiwanie miejsca, w którym można by to zrobić 🙂
Ale już godzinkę później byłem na posterunku, czyli z aparatem fotograficznym wśród ludzi, doskonale dostrojony mentalnie do zadania 😉 No, może nie wszystkie zdjęcia wyszły, ale jest pretekst, by w przyszłym roku pojechać znowu… 😀
Fotografie, które wybrałem do tego artykułu, pokazują zarówno ciemne jak i jasne strony festiwalu. Bez żadnego retuszu w którąkolwiek stronę. Obiektywnie muszę jednak stwierdzić, że jak na taką ilość ludzi impreza została zrobiona rewelacyjnie. To było naprawdę: love, peace and music, a ja – jako fotograf, nie spotkałem się z żadnym przejawem agresji w stosunku do mnie, a także nie zauważyłem agresji w ogóle.
Zdjęć jest kilkadziesiąt…
Na gorąco przeprowadziłem z nimi mały wywiad.
Tak na szybko tłumacząc, na tym filmiku oni mówią o lepszym sposobie na życie, o tym, że Jezus zmienił każdego z nas i o tym, że zasadniczo Polska jest bardzo podobna do Szwecji.
Aha, nie bądźcie bardzo surowi dla mojego angielskiego. Jest jaki jest, ale jest kompatybilny w miarę, a sam wywiad był zupełnie ad hoc…
Po tym małym przerywniku lecimy dalej ze zdjęciami…
Od powyższego zdjęcia znaleźliśmy się na terenie właściwego festiwalu…
Pytam się go, czy mogę mu zrobić zdjęcie? Odpowiada – a rób – mały zboczuszku 😀 😀 😀
Jeżeli dotarliście aż tutaj, to napiszcie w komentarzu, czy Wam się podobało lub zostawcie ślad w postaci lajka… Peace and love and music… 🙂
…