Dawno, dawno, około 160 tys. lat temu, na terenie dzisiejszej Polski miało miejsce zlodowacenie środkowopolskie, to jest jeden z zimniejszych okresów pleistocenu. Zimno było tak bardzo, że pobankrutowały wszystkie fabryki produkujące lodówki, bo nasze praszczury nie potrzebowały do chłodzenia browara i upolowanych mamutów żadnych urządzeń elektrycznych… Ze Skandynawii nadciągnął pierwszy najazd szwedzki w postaci wielkiego lądolodu, który szlifował podłoże i przesuwał skały niczym wielka koparka w kopalni węgla brunatnego w Bełchatowie… Jednak po jakimś czasie Dziadkowi Mrozowi się znudziło i sobie poszedł. Temperatura otoczenia się podniosła, a lód zaczął się topić. Ten proces na skutek lamentu jaskiniowych obrońców klimatu cofnął się kilka razy, ale w końcu lód się stopił, a płynąca pod dużym ciśnieniem woda ostatecznie ukształtowała dzisiejsze koryto rzeki. 12 tysięcy lat temu do Doliny Biebrzy zaczęło powracać życie. Trzeba napisać, że w tym okresie obszar ten pokrywały nieprzebyte puszcze. Ale w przeciągu wieków człowiek czynił ziemię tę sobie powolną, aż doprowadził do stanu, gdy Bagnom Biebrzańskim zagroziła zagłada. Na szczęście od lat 80 ubiegłego wieku uczeni uznali, że jednak sytuacja jest napięta niczym jaja łosia i od tego czasu bagna poddane są restytucji. Po tym niezwykłym wstępniaku redakcyjnym zapraszam na fotoreportaż z weekendowego zwiedzania tej pięknej części Polski… 😉
Podlasie to kraina tysiąca krzyży i kapliczek. Tu wiara zawsze była silna…
Jednak największą atrakcją Doliny Biebrzy, jest Biebrza – rezerwuar dzikiego ptactwa i innej zwierzyny.
Zwiedzanie rozpocząłem od wybudowanej w latach 1826 Śluzy Dębowo na Kanale Augustowskim.
To właśnie Śluza Dębowo rozpoczyna Kanał Augustowski, który jest częścią Szlaku Batorego, a także ujęty jest w rejestrze zabytków nieruchomych i uznany za pomnik historii. Więcej informacji – tu.
Oczywiście po chwili udałem się nad rzekę. Piękne jest Podlasie i piękna jest Biebrza.
Następnie pojechałem wzdłuż rzeki na poszukiwanie pięknych widoków i ptactwa.
Mimo, że poinformowano mnie, iż droga na Dolistowo prawdopodobnie jest zalana, postanowiłem skierować się w stronę Kopytkowa, a następnie tak daleko jak to będzie możliwe w stronę Dolistowa.
W Kopytkowie znajduje się gospodarstwo agroturystyczne, gdzie można przenocować. W Kopytkowie można również wypożyczyć biebrzańską tratwę, na co zresztą szykuję się już od kilku lat.
A tak wygląda tratwa na rzece…
W Kopytkowie znajduje się drewniana wieża widokowa,
a rozpościera się z niej taki widok…
Jednakże, by gdziekolwiek dalej pójść, należy mieć kalosze, których niestety nie posiadałem.
Zgodnie z planem pojechałem szutrową drogą w stronę Dolistowa. Sama droga przebiega w przepięknych okolicznościach przyrody.
Oprócz mnie w stronę Dolistowa jechało kilka innych pojazdów. Pierwszą kałużę ominąłem, ale przy drugiej, przyznam, że zwątpiłem i chciałem zawrócić z powrotem. Moim zdaniem, moje autko nie za bardzo nadaje się na łódź podwodną… 🙂
Druga kałuża wyglądała raczej, jak regularna rzeka…
Tak jak napisałem, przy drugiej kałuży zamierzałem zawrócić, gdy nagle zza zakrętu wyłoniła się łada, której właściciel zatrzymał się przy mnie i z radosnym uśmiechem oznajmił, że mogę jechać. Przykazał mi jeszcze, bym trzymał się prawej strony drogi. Cóż, zamknąłem oczy, otworzyłem i mrucząc „veni, vidi, vici” podjąłem wyzwanie 🙂
A wyglądało to tak. Nagranie jest niestety trochę kiepskiej jakości, z mojej starawej już kamerki samochodowej.
No i tak… No risk, no fun – znaczy, znowu się udało 🙂
W Dolistowie odwiedziłem kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca. Dolistowo jest najstarszą osadą nad Biebrzą zwaną kiedyś Targowiskiem, a kościół istniał tu już w XV wieku. Obecny budynek został zbudowany z kamienia polnego pod koniec XVIII wieku.
Z Dolistowa ruszyłem w stronę Suchowoli. Jechałem powoli, chłonąc otaczającą mnie piękny krajobraz i wspaniałą przyrodę. Stare chałupy, młyny – to są jeszcze częste na Podlasiu widoki…
Po jakimś czasie dojechałem do Suchowoli. Ta mała mieścina prawa miejskie otrzymała w 1777 roku, a ponownie od 1997 roku. Słynie z tego, że znajduje się w niej geograficzny środek Europy.
Z Suchowoli pojechałem do Goniądza, gdzie zwiedziłem następny kościół – w Goniądzu. Obecny budynek pochodzi z 1922 roku, ale parafia została ufundowana przez wielkiego księcia litewskiego Witolda przed rokiem 1430.
I to właśnie w Goniądzu od napotkanych ludzi dowiedziałem się o fantastycznym punkcie widokowym na Biebrzę.
To by było na tyle w ten dzień. Ponieważ zbliżał się wieczór, powróciłem na nocleg do Sztabina.
Na następny dzień, po śniadaniu pojechałem w stronę domu. W planach miałem jeszcze zobaczenie „carskiej drogi” i miejsca spoczynku kpt. Raginisa.
Co by się za dużo nie rozpisywać, napiszę tylko, że piękna jest carska droga. Podobno można na niej spotkać łosie, ja nie miałem tego szczęścia. Na drodze obowiązuje ograniczenie, jako, że spotkanie łosia z samochodem, może skończyć się źle… dla samochodu 🙂
Przy drodze zrobiłem sobie mały postój i wszedłem do lasu.
I jeszcze taka mała ciekawostka. Rośnie tu roślina pod nazwą „parzydło:. A podobno po parzydle, można niezły odlot zaliczyć 🙂 A wygląda to tak…
Przy carskiej drodze znajdują się również ogólnodostępne wieże widokowe.
Mimo że zbliżał się wieczór, do zobaczenia został mi ostatni punkt programu. Chciałem odwiedzić grób bohaterskiego obrońcy polskich Termopil – kpt. Władysława Raginisa.
Tabliczkę kierującą na wzgórze 126 (taki numer nosiła Góra Strękowa w wojskowej dokumentacji) – miejsce spoczynku Kapitana i jego zastępcy, porucznika Stanisława Brykalskiego, łatwo przeoczyć. Po szutrowej drodze dojeżdżam do znajdującego się obok pomnika parkingu. To Góra Strękowa, często mylona z położoną nieopodal Strękową Górą.
Tak wygląda grób Kapitana i por. Brykalskiego. Ich szczątki w tym miejscu – w rozbitym bunkrze dowodzenia – zostały złożone dopiero w 2014 roku. Chwała Bohaterom.
A los, jakby chciał mi podziękować za mój wysiłek, sprezentował mi przepiękny zachód słońca, który mogę pokazać Wam Wam. To był wspaniały weekend.
……