…
Dodając keywordsy do tego wpisu napisałem takie tagi: bunkrów nie ma, Tony, podróże, narkotyki, sex, haszysz, lsd, marihuana. I na tym moglibyśmy zakończyć tę recenzję. Jednak nie, to by było zbytnie uproszczenie. Autorem jest młody – jak sam o sobie napisał – 28-letni chłopak, jeżdżący po świecie i używający życia. Może zbyt delikatnie to napisałem? Życie Tony’ego kręci się koło imprez, seksu, wódy i narkotyków. Autor nie stroni od wulgaryzmów i opisów różnych ekscesów ze swojego bogatego życia. Nie bawi się również w poprawność polityczną. I co w takim razie jest w tym wszystkim ciekawego? – być może zapyta niejeden z Was. Odpowiedź jest stosunkowo prosta – całość przyprawiona jest pikantnym sosem i, przyznam szczerze, dawno się tak serdecznie nie uśmiałem. Na swoim blogu autor pisze:
„Problemem literatury i blogów podróżniczych jest to, że wielu ludzi zakłada jak taki blog ma brzmieć, pomijając tę ciemną stronę podróżowania. Wszystkie blogi są takie… grzeczne i poprawne politycznie. Ludzie oczekują, że to co publikujesz jako bloger, będzie wpisywało się w konwencję tego co już czytali, zamiast po prostu postawić na swój własny styl. Czyli pojechałem, zobaczyłem, zwiedziłem i oto zdjęcia… To nudne. Brak w tym emocji”.
I muszę przyznać mu rację. Czytając inne blogi mamy wrażenie, że wszystko jest takie, wręcz do wyrzygania, słodkie i piękne. Są sami dobrzy ludzie, policja nie bierze łapówek, nikt w podróży po egzotycznych krajach nie zesrał się w spodnie z powodu prozaicznej sraczki, nikogo policja nie przymknęła za alkoholizm i rozróby itd., itp. A to nieprawda. Z perspektywy odwiedzonych na własną rękę kilkudziesięciu krajów, wiem, że tak słodko nie jest…
Tony bez ogródek opisuje tę ciemną stronę podróżowania. Muszę jednak dla porządku napisać, iż jest mu o tyle łatwiej, że zachował swoją anonimowość. Kim jest Tony? – tego nie wie nikt.
Książka „Bunkrów nie ma” jest pierwszą w portfolio autora. Po jej przeczytaniu nasunęło mi się duże podobieństwo Tony’ego z francuskim pisarzem pochodzenia grecko-albańskiego (to nie żart) – Cizią Zyke. Ten sam styl podróżowania, podobne podejście do życia. Jedynym mankamentem jaki jest, to pewien schematyzm w opowiadaniach. Jednak jest to do wybaczenia, skoro autor obraca się głównie w trzech nurtach – seks, alkohol, prochy. Osobiście polecam tę pozycję – 537 stron śmiechu, zwłaszcza na nudne jesienne wieczory. Ale pamiętajcie – to nie jest książka dla grzecznych dziewczynek : ))
Z wybranymi opowiadaniami możecie zapoznać się na blogu autora www.bunkrowniema.pl i tam również można ją nabyć.
…
[…] Life is Travel […]
Comments are closed.