…
Dzisiaj, w wigilię kolejnego marszu, warto przypomnieć jedno z ważniejszych wydarzeń tego dziesięciolecia – Marsz Niepodległości w stulecie odzyskania niepodległości. W 1795 roku Rzeczpospolita Obojga Narodów – bo tak nazywało się nasze państwo, przestała istnieć i na 123 lata pogrążyła się w mroku historii. To jest blog podróżniczy a nie historyczny, ale warto na chwilę o historii wspomnieć. Nasze państwo było na tle sąsiadów ostoją wolności, ale jednocześnie miejscem, gdzie istniała najsłabsza państwowość – monarchia elekcyjna – czyli taka, gdzie monarcha wybierany był przez wyborców. Kraj rozgrywany przez interesy różnych koterii magnackich, w ostatnich wiekach swego istnienia nie dość, że słaby, regularnie najeżdżany był przez agresywnych sąsiadów. Do tego królowała łacińska maksyma „nihil novi sub sole” (nic nowego pod słońcem), co w praktyce znaczyło, iż monarcha prawa żadnego nowego bez powszechnej zgody uchwalić był niezdolen. Ale nawet jeżeli zgoda taka zaistniała, wystarczył jeden z tego niezadowolony lub przekupiony poseł, krzyczący na sali słynne „liberum veto” (nie pozwalam) i sejm z mocy prawa był rozwiązywany. I w ten sposób w imię wolności wpadliśmy w anarchię, a następnie w długoletnią niewolę. Warto byśmy w myśl łacińskiego przysłowia „historia magistra vitae est” (historia nauczycielką życia jest), pamiętali o tym i nie popełnili drugi raz tego błędu. I pamiętajmy o wierszu Kochanowskiego:
Co do samego marszu, to było wspaniałe przeżycie. Czuło się jedność ludzi, którzy przyszli świętować to najpiękniejsze polskie święto. Oczywiście najłatwiej pokazać tanią sensację w postaci palących się rac. Owszem były i race. Ale to wszystko w atmosferze radości, uprzejmości i życzliwości. Zachęcam wszystkich by wzięli udział w tej cyklicznej imprezie. Odnajdzie się tam każdy- i stary, i młody.
Do Warszawy dotarliśmy samochodem, który zostawiliśmy w okolicy Okęcia na miejskim parkingu. Parking w tym dniu był bezpłatny. Z parkingu pojechaliśmy tramwajem w kierunku centrum, gdzie rozpoczyna się Marsz. Uwaga, w tym dniu mogą być problemy z nabyciem biletu na komunikację miejską.
Zapraszam na fotorelację…
Długo czekaliśmy aż Marsz ruszy, a w tym czasie rozpętał się „czerwony dym”. I nie było to groźne bynajmniej, lecz zabawne. No chyba, że ktoś jest uczulony na dym. Dla mnie fascynujące widowisko. A jakie zdjęcia można zrobić. Zresztą sami zobaczcie…
Trasa Marszu Niepodległości rozpoczyna się na Rondzie Dmowskiego, następnie manifestanci idą Alejami Jerozolimskimi, Mostem Poniatowskiego, Wybrzeżem Szczecińskim, ulicą Siwca, by na koniec wyjść na Błonia Stadionu Narodowego. Łącznie trasa wynosi nieco ponad 3 km.
Dla chętnych zawsze jest organizowany koncert patriotyczny.
O Marszu Niepodległości chodzą różne słuchy. Ale ponieważ był to już mój drugi raz na tej imprezie w Warszawie, mogę śmiało napisać, że warto. Ludzie przychodzą świętować i cieszyć się tym dniem całymi rodzinami, a nawet z oseskami.
Owszem, trzeba powiedzieć, że była agresywna grupa radykalnej opozycji, która chciała to święto w jakiś sposób zakłócić. Ale byli oni oddzieleni od uczestników marszu kordonem policji.
Bardzo zachęcam, warto kiedyś poświęcić ten dzień na wycieczkę do warszawy i zobaczyć na własne oczy jak naprawdę na takim marszu jest.
A ja mogę od siebie napisać, że tak zdyscyplinowane grupy (zwłaszcza przy tej skali) rzadko się w ostatnich naszych trochę trudnych czasach zdarzają. Tak wyglądał przejazd karetki pogotowia przez tłum…
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten wpis, a jeżeli macie jakieś pytania, to zapraszam do komentowania…
…