………………..
Żyć i nie zobaczyć Cypru. Nie, to niemożliwe. Zwłaszcza, gdy na fejsbuku wyświetla się informacja o biletach za kwotę 268 złotych w dwie strony. No i jak tu nie lecieć???
Pod koniec marca kupuję bilety linii Wizzair, na lot z Katowic do Larnaki, który odbędzie się w połowie maja. Akurat idealny czas, by w ciepłym, lecz jeszcze nie upalnym klimacie nabrać sił na lato. Ta niska cena jest możliwa dzięki temu, że mam wykupiony specjalny pakiet zniżkowy na tę linię lotniczą. A warto, gdyż ostatnio latam całkiem sporo…
Tydzień później siedzę przed ekranem monitora, marzę o Wyspie Miłości, a przy okazji rezerwuję samochód i bukuję miejsce w hoteliku. Mam sporo czasu, przeglądam oferty, trochę wybrzydzam… Nie chcę jakiegoś wypasu, nie lubię wypasu. Ale chcę pokoik z łazienką, w której można wziąć prysznic i bezpiecznie zostawić rzeczy. Ponieważ mam samochód, nie interesuje mnie obiekt przy plaży. Najlepiej na wsi – spokojnej i wesołej 🙂
W końcu mam. Za 500 zł znajduję fajny hotelik Antonis G. Hotel Apartments – szczerze polecam. W cenie pokoju jest również śniadanie.
Samochód wypożyczam w firmie Hertz. Jest to Opel Corsa lub równoważny, a koszt wynajmu to 410 zł za cały pobyt. Cena zawiera pełne ubezpieczenie samochodu. Osobiście zawsze wypożyczam samochód z pełnym ubezpieczeniem. Koszt takiego waha się w granicach 100 – 150 zł, ale naprawdę warto. Zyskuje się święty spokój, a w razie jakiegoś zdarzenia, to… nawet nie chcę pisać, ale każdy zdrowo myślący człowiek, zdaje sobie sprawę, że „najtańsze mięso psi jedzą…”
No to pięknie. Teraz jeszcze tylko półtora miesiąca oczekiwania na lot…
………………………
Larnaca wieczorem…
Po około 3 godzinach lotu, nasz samolot wylądował na lotnisku w Larnace. Szybkie przejście odprawy i idę do wyjścia. Wśród oczekujących na podróżnych spotykam przedstawicielkę firmy Hertz. Informuję ją, że mam zarezerwowany u nich samochód. Szybko gdzieś dzwoni, a następnie każe mi wyjść z lotniska, i iść do końca i w lewo… [sic]. No dobra, idę. Po jakichś 15 minutach oczekiwania, w chwili, gdy już z lekka zwątpiłem w mój angielski, w odległości kilku metrów ode mnie zatrzymuje się oznakowany busik Hertza.
– O kurwa – wzdycham sobie cichutko po raz pierwszy dzisiaj. Welcome to Cyprus…
Jedziemy do wypożyczalni, która położona jest około 10 kilometrów od lotniska.
Załatwiam wszelkie formalności, płacę 80 euro kaucji, przy czym dowiaduję się, że 28 euro – to opłata bezzwrotna, za to, że wypożyczyłem samochód na lotnisku???
– O kurwa – mruczę pod nosem już drugi raz dzisiaj. Ci to potrafią robić „interesa”…
Trochę mi się humor poprawia, gdy idę do garażu i odbieram prawie nowiutkiego Peugeota 208. Wsiadam za kierownicę i…
– O kurwa – głośno tym razem mamroczę do siebie. Gdzie jest kierownica???
Zapomniałem, zupełnie zapomniałem, że na Cyprze obowiązuje ruch lewostronny.
Dobra, ładuję bagaż i… no jadę, jadę, no przecież jadę… 🙂
Ruszam, a już po chwili wjeżdżam na rondo…
– O kurwa – wymyka mi się jeszcze raz… Rondo objeżdżamy prawą czy w lewą stroną? :))
Na szczęście po chwili jadę dwupasmówką. Przed wyjazdem załadowałem do telefonu bezpłatną mapę „Maps.me”, którą w tej chwili serdecznie polecam. Mimo, że bezpłatna, naprawdę daje radę.
Około 23 dojeżdżam do mojego hotelu. Po drodze zatrzymuję się przy przydrożnym sklepie i kupuję wino za cale 6 złotych. To tak dla rozluźnienia 🙂
Sam obiekt jest raczej jakby rodzinnym guesthousem. Ale jest w nim spora restauracja i basen. W recepcji gościu podaje mi klucz i mówi: take your key and go sleep. Jak ja kocham ten południowy luz :))
Okazuje się, że mam całkiem fajny, jak za te pieniądze, pokoik. A co najważniejsze, jest w nim łazienka z działającym prysznicem, z czego po chwili korzystam…
Dodatkowo wifi jest, znaczy się, że nie jestem odcięty od świata… 🙂
No i tyle byłoby tytułem wstępu, możemy przejść do opisu wyspy….
Rankiem wtrężoliłem na szybko angielskie śniadanie. Brytyjczykom kilka rzeczy nawet się udało, ale na pewno nie jest to „english breakfast”. Międli toto się w gębie, wręcz ciągnie jak guma do żucia. A smakuje niczym jakieś kozie bobki. Przynajmniej tak mówią…
Jako główny składnik występuje fasolka i kiełbaski – których pies u nas nie chce ruszać, jajka sadzone i tosty, przysmażone pomidory i jakieś grzybki… Do tego herbata lub kawa. Ogólnie „uczta Lukullusa” to nie jest. Obowiązkowy zestaw śniadaniowy wygląda tak:
Najgorsze, że to żarcie opanowało większość miejsc, do których jeżdżą Anglicy. Malta, Cypr, niektóre wyspy greckie… Brrrryyy, koszmarek. A miejscowe żarełko jest tak dobre, przecież…
No ale nie ma co narzekać. A jeść trzeba. Poza tym, Angole, to dosyć energetyczne chłopy, więc może i coś dobrego jest w tym żarciu 😀
Po śniadaniu, wsiadam w auto i jadę. Cypr jest mój, a na początek, moje są dwie strony ulicy… 😛 Ja już nie będę tu rzucał inwektywami, ale co chwila myślę sobie: myśl Mirek, myśl, jedziemy lewą stroną… 🙂 Dzisiaj wybieram się do Cape Greco – leżącego nieopodal miejscowości Ajia Napa parku narodowego. Na szczęście to stosunkowo niedaleko, około 50 km w jedną stronę. W pierwszy dzień zaczynam delikatnie, trzeba trochę odpocząć. PanMirek, tak normalnie pracuje, a przed każdym wyjazdem pracuje za dwóch…Należy zauważyć, że po greckiej stronie wyspy, nazwy miejscowości podawane są w językach greckim i angielskim. Inne są również nazwy miejscowości (tych samych miejscowości) po stronie greckiej oraz tureckiej. W kontekście Cypru trudno jest nie odnosić się do historii. Tu historia zatrzymała się i stoi na dacie inwazji tureckiej na wyspę w roku 1974. Będę jeszcze pisał o tym jak to ma się do dnia dzisiejszego, tymczasem dla ciekawych a nieznających tematu, podrzucam link z wikipedii.
Na chwilę zatrzymałem się przy kebabie. Tak, o ile w domu staram się jeść w miarę zdrowo, o tyle na wyjazdach – hulaj dusza, piekła nie ma… Dowiedziałem się, że kebab będzie czynny od 17 do późnego wieczora. Byłem w nocy i zjadłem. Eh, co to był za kebab… Nawet w tej chwili cieknie mi ślinka jak sobie o nim myślę. Przez chwilę rozmawiam ze starszym mężczyzną, prawdopodobnie ojcem jednego z właścicieli. Namawiam go by mi zapozował i robię mu kilka zdjęć. Ale ma charakterną twarz. Strumyki życia wyrzeźbiły na niej prawdziwą mapę…
Chyba już pisałem o tym, że najbardziej w fotografii pasjonują mnie ludzie. Ich twarze, ciała, mimika. Rozmawiam z nimi, fotografuję, poznaję. Nie robię raczej zdjęć „spod pachy”. Chyba, że jest to typowe street photo… Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jeszcze w tym roku zaproszę Was na wystawę zdjęć, pokazującą ludzi, których spotkałem na mojej drodze. Ale to przyszłość, a teraz w drogę…
Jadę przed siebie efektywnie walcząc z ruchem lewostronnym. Zupełnie serio uważam, że samochody z wypożyczalni powinny być oznaczone tabliczką z napisem: uwaga, pojazd specjalnej troski… 😀
Powoli zaczynam przyzwyczajać się do innego układu drogowego. Co prawda, pilnuję się, by nie oddawać mojego umysłu marzeniom, co mi się nagminnie zdarza za kółkiem w Polsce 🙂 Po jakimś czasie dojeżdżam do celu. I co to? Czy to realne, czy jakiś sen na jawie? Teraz rozumiem dlaczego Cypr nazywają wyspą miłości… A zresztą zobaczcie sami…
Co prawda skały są bardzo ostre i lepiej założyć obuwie, gdy chcemy dojść do wody. Ale gdy już to zrobimy, a obok nas będzie ta osoba, to…. :))
Chyba że przeszkadza nam audytorium – zarówno z lądu jak i z morza… 😀 No cóż – już nie ma dzikich plaż… 🙂
Boje odgradzają przybrzeżne wody od niebezpiecznej przestrzeni. Dlaczego niebezpiecznej? Dlatego, że za bojami, a czasem również bliżej, szaleją ludziska na skuterach wodnych. A taki skuter to niezbyt ciekawa alternatywa. Zwłaszcza jeżeli nurkujesz na bezdechu i musisz, naprawdę już musisz wyjść na powierzchnię…
Jako ciekawostkę napiszę, że na Mazurach płynąłem skuterem wodnym z prędkością 100 km/h… A wyglądało to tak – link… Niezła zabawa, co nie? 🙂 Ale zawsze musicie pamiętać, że taki pojazd potrafi narobić niezłego bigosu…
To była dopiero połowa maja, a więc na chwilę przed sezonem. Btw, najlepszy moim zdaniem czas, by odwiedzić Cypr. Jednak łodzie z turystami już pływały. Możecie więc wyobrazić sobie, co tu się dzieje w szczycie turystycznym…
Przy okazji odwiedziłem jedną z całkowicie zalewanych podczas przypływu grot. Takie groty są ulubionym miejscem zdjęć zakochanych. A więc, jeżeli będziecie na Cyprze z ukochaną bądź ukochanym, pamiętajcie – zdjęcie w grocie obligatoryjnie 😉
Upolowałem też fotograficznie, polującego sierściucha cypryjskiego. Tak zupełnie poważnie, napiszę, że kocham psy, ale koty są moimi ulubieńcami…
I to by było na tyle wrażeń z pierwszego dnia. Aha, na koniec dnia zjadłem regionalne danie złożone z owoców morza. Za około 10 euro zjadłem zestaw składający się z krewetek, małży, ośmiorniczek… :), ryby i dodatków. Jakie to było pyszne… Czuję porządne ssanie w żołądku, nawet teraz, gdy to opisuję. Zresztą zrobiłem zdjęcie…
Nie powinienem tego głośno mówić, ale o ile w życiu jestem pryncypialny i nieprzekupny, to jednak „owocami morza” można mnie przekonać do lekkich ustępstw… 🙂
I tak pięknie minął pierwszy dzień mojego pobytu na Cyprze. Na zakończenie zrobiłem zdjęcie zachodu słońca, a później nocnego wybrzeża morskiego…
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że toto da się czytać, zwłaszcza, że przez 3 miesiące nic nie napisałem 🙂 A tak poza tym, fajne są letnie noce. Emanują jakąś pierwotną siłą. Zwłaszcza tu – u mnie w domu, gdzie dziwne jakieś dzisiaj powietrze jest. Niby piję tylko wodę mineralną, a czuję się jakbym wypił coś mocniejszego 🙂 Czy ktoś wie, co to może znaczyć? 😀 😀
A za kilka dni zabiorę Was do leżącego na drugim krańcu wyspy Parku Narodowego Peninsula, a przy okazji zahaczymy o Larnakę i odwiedzimy słynne grobowce w Paphos.