Nie wiem czy to ma sens, ale dzisiaj ku przestrodze i nauce…
Trochę trudno ostatnio żyć w naszym kraju zupełnie bez emocji. Niestety ziściło się chińskie przekleństwo – obyś żył w ciekawych czasach. W jakiejś zapiekłej wściekłości, również u nas są jednostki, które wzywają do stworzenia muru nienawiści, do „polskiego majdanu”. Myślę, że to jest dobra chwila, by pokazać ten kijowski w dniu dzisiejszym, czyli 3 lata po tamtych tragicznych wydarzeniach.
Pierwszy raz w Kijowie byłem już w roku 2005. Widziałem jak rośnie nowe państwo i jak dumni są z niego Ukraińcy, którzy w końcu mają swój prawdziwy niepodległy kraj. Później kilkukrotnie przebywałem na terenie Ukrainy, a w 2013 roku objechałem większą jej część na motocyklu, docierając aż na Krym. Nie będę ukrywał, zawsze się tam dobrze czułem, a poza tym lubię te „wschodnie” klimaty.
Z przykrością przyglądałem się temu co działo się rok później w Kijowie, gdzie niestety spirala nienawiści doszła do takiego poziomu, że brat zaczął strzelać do brata.
Gdy okazało się, że w drodze do Iranu mam dziesięciogodzinną przerwę na lotnisku w Borysowie, bez zastanowienia postanowiłem przeznaczyć ją właśnie na odwiedzenie Placu Niepodległości.
Po przylocie na lotnisko, szybko odprawiam się i idę na autobus. Oganiam się od taksówkarzy, którzy za „tylko 20 euro” proponują podwiezienie do miasta. Po drodze napotykam marszrutkę – czyli ichniejszy busik i za 80 hrywien (około 12 złotych) jadę do miasta, a dokładnie na dworzec kolejowy Kijów Centralna, niedaleko stacji metra Vokzalna.
Po dojechaniu na miejsce wpadam w egzemplifikację „słowiańskiego chaosu” i szybko przemieszczam się w stronę metra, którym zamierzam dojechać do wyznaczonego celu.
Za kilka groszy kupuję krążko-bilety, a następnie ogromnymi schodami ruchomymi jadę na dół, do mojego peronu. W metrze panuje taki sam chaos jak na powierzchni. Jako że kilkanaście dni wcześniej wróciłem z czystego i poukładanego białoruskiego Mińska, widzę „na gorąco” różnice między tymi dwoma krajami. O ile w Mińsku każdy większy bagaż jest sprawdzany, o tyle w Kijowie można wnieść prawie wszystko. I mimo, że są ludzie, którzy zdaje się pilnują porządku, to wydaje się, że nikt nad niczym i nikim nie panuje.
Dosyć szybko dojeżdżam do celu i wychodzę na szerokie bulwary ulicy Khreshchatyk (Chreszczatyk). Po krótkim spacerze docieram do Majdanu Niezawisłości.
Plac Niepodległości – (Majdan Nezałeżnosti) to centralne miejsce Kijowe. Od średniowiecza odbywają się tu jarmarki kijowskie, a i w czasach dzisiejszych najważniejsze uroczystości państwowe. I właśnie tutaj, w feralnym dla Ukrainy roku 2014, nastąpiły starcia pomiędzy demonstrującymi a ukraińskim Berkutem.
Pierwszym charakterystycznym punktem placu jaki zobaczyłem była statua słowiańskiego demona Berehyni.
Po chwili jestem na placu. Przedzieram się przez tłum sprzedawców, kuglarzy, kombatantów Majdanu (?) i dziesiątki innych ludzi. Po chwili dochodzę do miejsca, które chciałem zobaczyć. Myślę, że dalszy opis jest zbędny, wystarczą zdjęcia.
Od czasu do czasu ktoś przystanie w zadumie. Ktoś zapali świeczkę… Jednak życie toczy się dalej i pulsuje…
3 godziny na Placu szybko mi minęły, a za następne 4 odlatuje mój samolot do Teheranu. Postanawiam wracać na lotnisko. Ach, przechodząc przez plac, jednak stanowczo odmawiam zdjęcia z pokemonami…
Gdy wracam busikiem na lotnisko, gdzieś w zakamarkach głowy kołacze mi pytanie – czy to było warte?
Mój komentarz ad hoc
A jeżeli ktoś chce zobaczyć jak „romantyczny” jest majdan tudzież inna rewolucja, to warto rzucić okiem na doskonałe i przejmujące zdjęcia Jakuba Szymczuka – tu.
Napisałbym jeszcze coś, ale nie będę tu przeklinał… Miłego dnia życzę.
…